poniedziałek, 31 grudnia 2012

# 121. jakieś małe podsumowanie?

Wiem, że powinnam poodpisywać na komentarze i zrobię to w miarę możliwości jeszcze dziś? Zobaczymy jak to będzie, bo zaraz trzeba się wykąpać, ogarnąć twarz, umyć włosy. Byłoby miło, gdyby moje stopy chciały w jakiś sposób nabrać odpowiedniej temperatury. Okropnie mi zimno. Do tego nie potrafię zmienić grania na czekanie i jakaś dziewczynka śpiewa moim rozmówcom do ucha, dziwna dziewczynka. Ciekawe, jak to się stało, że Linkin Park już nie gra w słuchawce, wrrr.
Moja mama zaczęła czytać 'zmierzch' i oczywiście śniło jej się, że jakiś wampir za nią po domu lata - co dziwnego - z czosnkiem w łapkach, hahaha. Piękne sny. W sumie zabroniła mi czytać książki, bo podobno źle na moją psychikę wpływają...
ZABIERZCIE ode mnie te chore bachorki, które już od ponad dwóch godzin strzelają petardami. To dziwne, ale przy każdym 'wybuchu' migają żarówki w moim domu. No super. Naprawdę odpowiedzialni rodzice. Moi mi nawet zimnego ognia nie chcą dać.

Może małe podsumowanie roku 2012?
Dużo by opowiadać. Najpierw zapiernicz pełną parą, bo przecież w kwietniu egzaminy, na których był taki chilloucik, że aż sama w to nie wierzyłam. Cieszę się z wyniku z języka polskiego i niemieckiego, choć matematykę zawaliłam. Później załatwianie wszystkiego z nową szkołą, w ostatniej chwili zmieniłam zdanie i poszłam do ekonomika. Człowiek kończy gimnazjum. Niby cieszy się, bo ma dość tych samych twarzy od sześciu lat (w czwartej klasie przybyłam do owej szkoły), ale jednak jest obawa przed nowym etapem nauki. Lęk, że nie uzyska się akceptacji wśród nowych znajomych i przed zapomnieniem ze strony starych kolegów i koleżanek. Niezmiernie cieszy mnie fakt, że nowa klasa składa się z tak zajebistych ludzi. Ciężko powiedzieć jeszcze o dożywotniej przyjaźni, bo od września minęły zaledwie trzy miesiące i dopiero się poznajemy, ale uważam, iż z biegiem czasu będę mogła niektórych z nich nazwać przyjacielem. Razem z rozpoczęciem nauki w liceum, zaczęłam także prowadzić tego bloga, który w ostatnich dniach zyskał troszkę na popularności i sama nie wiem czym to jest spowodowane. Cieszy mnie, że są ludzie, którzy to czytają (choć blog prowadzę w sumie głównie dla siebie) i na podstawie moich słów snują własne wnioski, którymi później dzielą się ze mną w komentarzach. Pewnie powinnam bardziej urozmaicać moje posty, jednak wymaga to wiele czasu, a ja wolę go spożytkować w może niekoniecznie przyjemny, ale pożyteczny sposób (nauka z historii czy niemieckiego). Zapomniałam jeszcze o cudownych wakacjach, o obozie plastycznym, gdzie zyskałam miano żyda i odnalazłam swego konia z getta (pozdro dla Pamci, którą widziałam ostatnio pod biedronką - przefarbowała włosy, już nie jest blondyną).
Tak na zakończenie - miniony rok nie był najgorszy, jednak liczę, że kolejny wniesie coś nowego do mojego nudnego życia. Powiedzmy, że mam jakieś postanowienia, może nawet pojawią się w następnej notce. Chciałabym życzyć wszystkim, aby rok 2013 był rokiem przełomowym i niezapomnianym. Mam nadzieję, że przeżyjemy kolejny koniec świata (bo bez wątpienia jakiś będzie planowany). Życzę także wszystkim wspaniałego Sylwestra. Mój będzie spędzony w gronie rodzinnym, że względu na to, że Mieciu (mój dziadek) kończy jutro 60 lat. Piccolo już się chłodzi pewnie u Magdy, tak - to będzie niezapomniany Sylwek. ♥

Stara klasa. ♥

Nowa klasa. ♥

niedziela, 30 grudnia 2012

# 12O. cieszę się, że mam Ciebie, kociaku ♥

Cześć, dzisiejszą notkę chciałabym poświęcić Oli.
(Z racji tego, że pierwszego grudnia była jej słit sixtin, a ja nie miałam siły [?], aby stworzyć wtedy jakiś ogarnięty post.)


[Zanim zaczniesz czytać notkę włącz sobie naszą piosenkę |wiem, mamy ich dużo!|, ale ja wybrałam tę.]

Przyjaciel to osoba, która kopnie Cię w dupę, kiedy wkraczasz na złą drogę. Osoba, która jest przy Tobie w dobrych i złych, przede wszystkim złych, fragmentach Twojego życia. Osoba, która zawsze Cię wysłucha i doradzi, kiedy nie potrafisz odnaleźć rozwiązania w przeróżnych przyziemnych błahostkach. Osoba, którą darzysz zaufaniem i masz pewność, że nie rozgada przypadkowo napotkanym ludziom 'njusów' z Twojego prywatnego życia. Osoba, z którą potrafisz spędzić dwadzieścia cztery godziny, a mimo to i tak trudno się później rozstać (dobrze, że są darmowe minuty w orange ♥).


Dawno, dawno temu (no dobra, może to nie aż tak odległa przeszłość) żyła sobie Klaudia. Miała swój cukierkowy świat. Wielbiła hanę montanę i marzyła o własnym jednorożcu. Wtedy rozpoczęła naukę w gimnazjum i jej podstawówka grupka wyznawców gwiazdek disney'a się rozpadła. Nastały mroczne czasy. Jednak nie na długo! Poznała Olę, która wielbiła tokio hotel i jesse'go mccartney'a. Szybko złapały wspólny język, mimo innych poglądów. Wiek, w jakim człowiek zaczyna dorastać, wpłynął także na kształtowanie ich charakterów. Diametralnie się zmieniły.
[Przepraszam, ale musiałam dodać to zdjęcie, bo po prostu idealnie pasuje do mojej opowiastki.] xD

Świat, w jakim żyły nie do końca był zrozumiały dla ich rodziców. Mama Oli nieraz powtarzała, że są szurnięte, bo kto śpiewa jej kolędy w środku maja czy robi zadania z matematyki przez całą noc? Jednak ich przyjaźń z roku na rok się rozwijała. Nie brakowało zdjęć ze strusiami, wyprowadzania krzesła na spacer, zabaw w superbohaterów czy śpiewania dżastina biebera chodząc po szkolnych korytarzach z telefonem w dłoni. 




Połączyła je wspólna pasja do fotografii. Często błądziły po wsi w poszukiwaniu miejsc, gdzie można by spędzić popołudnie oddając się swojemu hobby. Nie zdawały sobie sprawy, że (świętej pamięci) kot Klaudii może mieć marzenia związane z modelingiem.



Zdarzały się także kłótnie, chyba najpoważniejsza wystąpiła przed wyjazdem do Warszawy (omg omg, jaki człowiek jest durny - Klaudia nawet nie pamięta przyczyny konfliktu), jednak w dniu 06.06.2010 roku jakoś po godzinie 21 Zygmunt je połączył. Chwała mu za to.


Świetnie spędziły wspólne trzy lata w gimnazjum i nieźle wybawiły się na imprezce organizowanej na zakończenie tego etapu nauki.

W ostateczności wybrały inne licea, ale nadal się przyjaźnią i mają nadzieję, że będzie to przyjaźń na całe życie. Zważając na wspólne zainteresowania (nawet odnoście zawodu) mają nadzieję na studia na tej samej uczelni.

Miały wiele przygód, jednak nikt nie jest w stanie opisać tego wszystkiego w kilku słowach.
Są podobne pod wieloma względami - ten sam gust muzyczny, pragnienia i cele.

CIESZĘ SIĘ, ŻE POZNAŁAM TAKĄ OSOBĘ JAK OLA! ♥

sobota, 29 grudnia 2012

# 119. pokaz filmów krótkometrażowych.

Cześć! Wczoraj zrobiłam sobie wieczorek filmowy. Oglądałam tym razem 'przed świtem część 1' i doszłam do wniosku, że jednak nie byłam na tym w kinie. Dziwne, że mi to umknęło. Wszystkie fragment, które kojarzyłam zawarte były w zwiastunie. No cóż.

Taki tam screen z 'przed świtem część 2', bo lubię ten moment.
Dziś zostałam obudzona jakoś po godzinie 11, gdyż mamusia kazała mi iść na zakupy spożywcze. Obeszłam cztery sklepy w poszukiwaniu pieczarek, bo Michałowi zachciało się zapiekanek. -_- No, ale pozytywem jest fakt, że kupiłam doładowanie do telefonu, więc mam internet w telefonie! :D
Po 13 pojechałyśmy z Olą do Żar. W zasadzie nie wiedziałyśmy co ze sobą zrobić. Błądziłyśmy. Kupiłam rosę do włosów w naturze. Jeju, cudowny zapach. <3 Dziś miały być jakieś zdjęcia, ale moja nieogarnięta twarz na to nie pozwoliła, jednakże postanowiłam dodać gifa. :D


I jedno zdjęcie, bo wielbię krowy. *-*

Ola z ukochaną truskawkowo-bananową pycholandią. ♥


Byłyśmy z Olą jeszcze na kebabie, bo chciałam wreszcie pójść do tego baru obok mdk. xD Doszłyśmy tam najdłuższą drogą jaką się dało, pozdrawiam. Ogólnie smaczne, choć wcale głodna nie byłam. Wyruszyłyśmy do Luny grubo przed czasem, ale nie miałam już pomysłu, gdzie się wybrać. Bawiłam się w wysyłanie smsów z telefonu Oli. Niektóre rymy się mi udały, nie powiem, że nie. Także pośmiałyśmy się przez godzinę. Fajnie, że wszyscy na galowo, a Asia powiedziała nam dopiero 5 minut przed wejściem na salę, że taki strój był wymagany. xD Co do wspomnianego w tytule posta pokazu filmów krótkometrażowych - genialna gala. Może niektórych projekcji nie zrozumiałam do końca, ale zdecydowanie większość była zabawna. No i aktorami byli ludzie głównie z mojej szkoły i z Prusa. Chciałabym to opisać, ale po prostu nie potrafię. Za dużo różnych historii przewinęło się na ekranie. Jedna dotyczyła anoreksji, gdzie bułka z żółtym serem odżyła. Później owa bułeczka była nominowana do jakiejś tam kategorii i siedziała na krześle na widowni, hahaha. Niestety nagrodę zgarnął ktoś inny. Szkoda, że nie jest dostępne to gdzieś w internecie, bo z chęcią wstawiłabym link. Myślę, że jeśli będzie taka możliwość to w przyszłym roku też się tam wybiorę. :D


Szopka betlejemska, którą można podziwiać przy ratuszu. :D

piątek, 28 grudnia 2012

# 118. wszystko mnie boli.

Dziś powtórka z rozrywki. Znowu się nie wyspałam, bo jak najszybciej chciałam załatwić wszystko. Także przed ósmą wsiadłam do autobusu i pognałam do przychodni. Przede mną były tylko dwie osoby, więc długo nie czekałam. Weszłam do pomieszczenia. Myślałam, że nie działa na mnie urok igieł. Chyba to się zmieniło. Najgorsze jest patrzenie jak twoja krew napływa do strzykawki (czy jak tam to nazwać), dlatego ciekawszy wydawał się jakiś obrazek na ścianie. Poczułam lekkie ukłucie i było po sprawie, uf. Następne badania pewnie za trzy lata. Wyszłam z przychodni i miałam jeszcze z kilkanaście minut do autobusu powrotnego, więc pooglądałam wystawy różnych sklepików. Spokojnym kroczkiem doszłam na przystanek. W pewnym momencie zobaczyłam tę "miłą" kobietę z przychodni wczoraj. Szła chodnikiem po drugiej stronie drogi. Prześladuje mnie jak nic. Czekałam na mój transport bite 20 minut. Moje palce u stóp nic już nie czuły z tego zimna. Stwierdziłam, że autobus nie przyjedzie i ruszyłam w kierunku głównego dworca. I co? Kiedy byłam już w połowie drogi minął mnie właśnie ten autobus. Trzeba było czekać godzinę na kolejny. Usiadłam w poczekalni i czytałam książkę. Szkoda, że zapomniałam słuchawek. Kiedy wróciłam do domu, położyłam się spać. Miałam całkiem przyjemne sny. Chyba rodzice są mnie mnie wkurzeni, a nawet nie wiedzą, że wybieram się jutro gdzieś z Olą. Później im powiem. Kiepsko się dziś czuję. Głowa mnie boli. Ręka też. Za to mamy pomysł na kolejne zdjęcia z Olą, ale to najwcześniej na ferie, bo nie wiadomo, kiedy dostaniemy te 'cudeńka'. ♥



czwartek, 27 grudnia 2012

# 117. kochamy polską opiekę zdrowotną.

Po pierwsze - wiem, że mam do zaakceptowania sporo komentarzy. Odpiszę na wszystkie dziś, ewentualnie jutro rano.
Po drugie - mówiłam już, że nienawidzę lekarzy? Pojechałam dziś z tatą do przychodni, bo trzeba było zrobić bilans pierwszoklasisty. Nie dość, że w poczekalni siedziałam bite dwie godziny to jeszcze kiedy była już moja kolej wcisnęła mi się jakaś gruba, łysa baba z małym dzieckiem (jedno oko na Maroko, drugie na Kaukaz, jak to się mówi) z tekstem, że ona ma numerek pierwszy i 'i tak jest spóźniona'. Idioci, wszędzie idioci. Mi tego cholernego numerka nie dali. Dziwne, że się nie wydarłam na tę kobietę, bo już miałam dość mocno zszarpane nerwy. Jakiś chłopak się ze mnie śmiał, musiałam wyglądać dość komicznie. Dziś były tam szczepienia, pełno bachorów, drących się bachorów. Nie lubię dzieci. Jeden chłopczyk podszedł do drugiego i wyskoczył z tekstem 'fuuuuuj, masz kłaki we włosach!'. Hmmmm mądre, mądre. Weszłam wreszcie do mojej pani Marysi i oczywiście dostałam skierowanie na badanie krwi (tradycja) + opiernicz, że ostatnich wyników nie przyniosłam. Kobieto, to było trzy lata temu! o.O Oczywiście muszę iść jeszcze do ortopedy? Tak, tak. Krzywe nogi. Co w rodzinie to nie zginie. Poszłam do laboratorium, żeby pobrali mi krew, a babka, że to tylko do 10 (było kilka minut po). Człowieka cholera jasna może trafić. Jutro muszę znowu tam pojechać (tym razem rozbijać się autobusem, bo rodzice w pracy -.-), bo jakiejś paniusi nie chciało się poświęcić dwóch minut. Jasne, lepiej wypić kawusię i nie przejmować się ludźmi. To właśnie nasza polska opieka zdrowotna.
Po trzecie - dla rozładowania złych emocji wybrałam się z Olą na focie. Idealne światło dziś było. Wreszcie zrozumiałam o co chodzi z chytrą babą z Radomia. Wszyscy się nią jarają (bynajmniej na bestach, które przeglądam od czasu do czasu). I ogólnie fajnie było. ♥

Poniżej kilka zdjęć:
Ola. ♥



No i ja. ;)



Później prawdopodobnie uzupełnię notkę o jeszcze kilka zdjęć. W sobotę jedziemy do Żar i o ile pogoda dopisze - będą znowu nowości, huehue. Tymczasem mam zamiar oglądnąć sobie znowu 'przed świtem część 2'. Dobranoc.

środa, 26 grudnia 2012

# 116. no i po świętach.

Jak cudownie wygrzebać się z łóżka dopiero po czternastej. Czas wracać do szarej rzeczywistości i wziąć się za cholerne lekcje, co wprowadza mnie w niezwykle pesymistyczny nastrój. Nawet nie chce mi się myśleć, że już za tydzień znowu trzeba tam iść. Życie jest brutalne. Pocieszające jest tylko to, że zobaczę te przyjazne mordki znowu. ♥
Byłam dziś zobaczyć Sonię, nowego szczeniaka będącego u mojej babci. Jaki to słodki psiak. Szkoda, że ja nie mam żadnego zwierzaka w domu. :< Jutro jadę do lekarza, bo trzeba zrobić bilans. Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam w przychodni, hmmmm. Chyba w pierwszej gimnazjum w takim samym celu.
Trzeba się w sobie zebrać i zaciągnąć Olę na jakieś zdjęcia, bo nie mam co dodawać, ona pewnie też. xd

wtorek, 25 grudnia 2012

# 115. cudowna świąteczna atmosfera.

Wreszcie poczułam święta w tym roku. Cudowne uczucie. Brakowało mi tego.
Wczoraj tradycyjnie kłótnie z tatą o jakieś błahostki. W zeszłym roku to samo było. xD Na czas podróży do babci założyłam na uszy słuchawki i nie słyszałam jego nawijania. ♥
Wzięłam jeden z moich obozowych obrazów dla babci, bo wiedziałam, że jest na mnie zła (dawno jej nie odwiedziłam). Kiedy weszłam, spojrzała na mnie tym swoim obrażonym wzrokiem, ale pokazałam jej mój prezent i od razu się uradowała, huehue. Plan się powiódł. Może nie jest to arcydzieło, ale zawsze coś.
Pierwszy raz do naszego wigilijnego stołu zasiedli również Paweł z Magdą. Było naprawdę klimatycznie. Michał oczywiście nie mógł wysiedzieć spokojnie na miejscu, gdyż prezenty go korciły. Wiedziałam, że dostanę kasę, bo powiedziałam im już wcześniej, iż jest to najlepszy podarunek zważając na plany, co do ferii. Prezent od mojej mamy był zapakowany jak w amerykańskich filmach, co bardzo mi się spodobało.
Ogólnie ogarniałyśmy z Magdą (małą) Pawła telefon. Niby tak go reklamują w telewizji, a w rzeczywistości to zwykły samsung z androidem, dobrym aparatem i dużym wyświetlaczem. Bez rewelacji. Za to fajne aplikacje ma. Takiego misiaka-słodziaka, który wszystko powtarza, haha.
Pasterka nie była ciekawa, choć przez połowę śmiałam się z byle czego. To pewnie przez nadmiar mandarynek. Tak, to musiało być to.
Magda przygotowała mi wczoraj fajną i nastrojową kąpiel...


Trzeba było mi nie przesyłać wszystkich zdjęć! ♥ Poniżej Magda marząca o karierze twarzy szamponu dla mężczyzn. ^^

... a ja, jak to ja, jarałam się lodówką z niebieskim światełkiem.

A Leon oczywiście musiał coś nabroić. :D

A dziś moi rodzice mają siedemnastą rocznicę ślubu w związku z czym oglądaliśmy płytę z ich wesela, hahaha. Dawno się tak nie uśmiałam. Po pierwsze: mój tata chudy, po drugie: jego wiewiórkowaty głosik, po trzecie: moja mama ładna, po czwarte: i nie łysa!, po piąte: mama też wiewiórkowaty głos (nie wiedziałam, że kobiety przechodzą mutację głosu w takim stopniu). <3
Połowy ludzi stamtąd nie znam. Ponad 30% już nawet nie żyje. Dziwnie tak oglądać tych wszystkich ludzi, takich wesołych.
Aaa nie ma dziś lepszych zdjęć, bo oczywiście nie wzięłam aparatu. Sklerozę trzeba leczyć.

No to ode mnie jeszcze raz wszystkiego dobrego w te święta! :>
Idę oglądać tv / czytać 'midnight sun'.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

# 114. wesołych świąt robaczki! ♥

Obiecałam, że dziś pojawi się typowo świąteczny post.
Wigilia - dzień przed Bożym Narodzeniem. W każdym domu wygląda inaczej. Każdy ma inne tradycje i obyczaje. Są to moje ulubione święta i dla mnie najważniejsze (choć katecheta zawsze uparcie nam wpajał, że Wielkanoc ma większe znaczenie, bo właśnie to święto utwierdza nas w przekonaniu, że kiedyś będziemy żyć wieczna sratatata), bo spędzam je z rodziną.
Chciałabym życzyć wszystkim zdrowych i pogodnych świąt, spędzonych w rodzinnym gronie przy choince, żeby pod nią znalazło się mnóstwo fajnych prezentów. No i tej cudownej rodzinnej atmosfery, bez głupich sporów i poruszania przyziemnych spraw. Myślę, że miło byłoby gdyby również śnieg zaszczycił nas swoją obecnością (nocna ulewa zmyła go z powierzchni ziemi).
WESOŁYCH ŚWIĄT ♥


Poniżej trochę zeszłorocznych zdjęć. ;)






z kurczakiem musi być. ♥

niedziela, 23 grudnia 2012

# 113. przecież mama Ci bierzmowania nie da.

Miałam tu dziś napisać moje przemyślenia, ale w ciągu ostatniej godziny mój humor radykalnie się poprawił. Fajnie czasami powspominać z Żelusiem stare dobre czasy. ♥ Nasze stosunki były różne przez te szesnaście lat, jednakże cieszę się, że mam taką fajną kuzynkę. Pamiętam nasz wspólne przygody. Smutne, że teraz spędzamy ze sobą tak mało czasu, prawie wcale. Nawet podczas świąt się nie spotkamy. No cóż, siła wyższa.


Miałam dziś pojechać do babci, ale oczywiście coś mi odwaliło i zrezygnowałam. Mama marudziła, że najpierw ją nękam, a jak przychodzi co do czego to rezygnuję. Przynajmniej Michała się pozbyłam, więc nie obudzi mnie jutro rano wrzask bajowych postaci z disney channel.
Wybrałam się do kościoła na godzinę ósmą. Oczywiście ksiądz mnie wkurzył. Byłam wczoraj w tym cholernym kościele na ubieraniu choinek. Nikogo innego nie widziałam, więc wróciłam do domu pomagać mamie w porządkach. On dziś wyskoczył z pytaniem, dlaczego nie było wczoraj kandydatów do bierzmowania. Powiedziałam, że mamie pomagałam, na co on, że mama mi bierzmowania nie da. Idioci, wszędzie idioci. Bierzmowanie nie jest mi do niczego potrzebne. Nie mam zamiaru brać ślubu, nie chcę dzieci, bycie chrzestną zobowiązuje tylko do dawania kasy, a małe pijawki z każdym rokiem wymagają więcej. Jednakże szkoda mi tego roku, więc dotrwam jakoś do maja/czerwca. Na szczęście przez kolejne dwa dni będę u babci na normalnej mszy.
Roksia (w swoim codziennym już rytuale) wrzuca mi jakąś piosenkę na facebookową tablicę, przez co dziś mam fazę na ten utwór:


W zasadzie to miło, że mam w klasie tak dużo osób o podobnym guście muzycznym. Zawsze można podyskutować na temat jakiejś piosenki, ewentualnie pośpiewać? Choć w sumie wolę słuchać tych naszych klasowych talentów wokalnych. :> Tak krejzolu, Ciebie też się to tyczy.
Dziś nie siedziałam za bardzo przy komputerze, bo wzięłam się za czytanie książki. W związku z tym, że podczas mojego ostatniego pobytu w bibliotece zaopatrzyłam się tylko w książki typowo naukowe dotyczące mojej kochanej biologii (bo chemicznych mam aż nadto w osobistej biblioteczce), wzięłam się za ponowne czytanie zmierzchu. Myślałam, że lektura ta będzie mnie nudzić. Nic bardziej mylnego - wciągnęło mnie jeszcze bardziej niż za pierwszym razem. Kubek maxwell house, słuchawki na uszach i książka w dłoni to zdecydowanie idealne połączenie na grudniowe wieczory. Nie wiem, dlaczego ludzie biorą się za ekranizację książek, czym strasznie kaleczą ich treść. Weźmy takiego Harrego Pottera. Aktorka grająca Ginny była tak sztuczna i tak inna niż w moich wyobrażeniach. Nie wiem dlaczego dobierali tak mało doświadczone osoby, które potrafiły spieprzyć ważne elementy fabuły. To takie smutne.
Muszę się wziąć za ogarnienia historii, edukacji dla bezpieczeństwa, znienawidzonej przedsiębiorczości i czegoś tam jeszcze. Po świętach, obiecuję. Nie chcę zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę.
Co do życzeń świątecznych - nie jestem w nich dobra, ale jutro spróbuję napisać coś kreatywniejszego, a jak na razie wracam do Edwarda i Belli. ;)

sobota, 22 grudnia 2012

# 112. przedświąteczne porządki zrobione.

Jak zobaczyłam tego renifera to popłakałam się ze śmiechu, serio. Wiem, że nie każdego śmieszy jego taniec, ale mnie rozłożył na łopatki. Zresztą Magdę też, bo mi zaczęła spamować na gadu.

Warto włączyć sobie jeszcze piosenkę Dżemu, bo to dobre połączenie z tym jeleniowatym.

W zasadzie ja mam dziś ogólnie jakieś chore poczucie humoru. Szłam sobie do łazienki, zagapiłam się i tak przyrąbałam w drzwi, że aż mi w uszach zadzwoniło. Oczywiście zamiast zwijać się z bólu (ała, moje czoło) to leżałam na ziemi wijąc się ze śmiechu, brawo Klaudia.
Hmmm wstałam dziś po 10 i tata mnie do kościoła zawiózł, ale nikogo w sumie nie było to wróciłam do domu. Ilość choinek, jakie trzeba było ubrać mnie przeraziła, więc spasowałam. Nie znoszę stroić tych iglaków, co wspominałam już wcześniej. Wróciłam do domu, założyłam słuchawki na uszy i krążyłam dziś przez pół dnia z miotłą w łapkach. Zaczęłam ogarniać prezencik dla krejzola, ale pokażę go tu ewentualnie dopiero w styczniu. ;)
Kolejny gifek, dzisiejsza składanka.

Jutro jadę do babci i zostaję tam na jakiś czas. Nie za długo ze względu na to, że w tygodniu muszę z tatą pojechać wreszcie do lekarza (bilans). Pojawią się pewnie na dniach jakieś zdjęciowe nowości, bo Magda jest spragniona zdjęć. To nawet dobrze, bo mam ochotę coś stworzyć. Może nawet Leona się wykorzysta.
Miałam dziś sen o Marcinie, który chodził z jakąś blond Natalią na jabłka. Boże. Sama wizja tego doprowadza mnie do śmiechu. Poza tym wraz z bratem ubierałam dwa trupy na pogrzeb. Ja dziękuję za takie sny. Znowu pójdę spać po trzeciej albo nawet później. Minusy spania w dzień. W sumie to nie moja wina, że położyłam się, aby posłuchać muzyki, a zasnęłam na bite pięć godzin.
Wiem, że ten post nie wnosi nic do życia czytających, za co bardzo przepraszam.

Na sam koniec teletubusie słodziaki. ♥

piątek, 21 grudnia 2012

# 111. fajnie zaspać w ostatni dzień szkoły.

Stało się. Zaspałam, a MUSIAŁAM być na tym niemieckim. Zawaliłam, za co przeprosiłam już moją klasę. Nie moja wina, że żaden z pięciu budzików, które miałam nastawione nie zadzwonił (moja mama twierdzi, że dzwoniły, tylko ja je po prostu wyłączyłam - serio nie kojarzę takiego faktu). Kiedy udało się mi jakoś wygrzebać, chwyciłam za plecak i popędziłam na autobus. Nie byłam jeszcze nawet w połowie drogi, kiedy mignął mi przed oczami. Fajny piątek, nie? Zaczęłam biec. Na szczęście było sporo ludzi, a kierowcy coś się z kasą stało, soł jakoś dobiegłam. W szkole byłam już po dzwonku na pierwszą przerwę. Angielski był dość śmieszną lekcją. Bawiłam się dziadkiem do orzechów. Pan mi chciał go zabrać. :C Ogólnie robiliśmy quiz o amerykańskich świętach i były świetne proponowane odpowiedzi. Lord Voldemort to gościu, który daje prezenty w święta, świąteczną piosenką jest 'oops... I did it again', a Święty Mikołaj jest bardzo wysoki, wygląda jak królik i nosi bokserki. Jednakże opowiem wam prawdziwą historię o tym świętym. Mikołaj mieszka na Florydzie i nosi bikini, bo tam jest gorąco. Jego pomocnicy są niebieskimi świnkami z czerwonymi nosami. Mikołaj wie, gdzie mieszkają dobre i złe dzieci, bo tak naprawdę jest agentem CIA. Cała prawda o naszym staruszku.
Później rozpoczęliśmy przygotowania do wigilii klasowej. Olek przeżywał, że nikt bigosu nie zrobił, Eliza rozpaczała, że nie przynieśli krokietów, a Grzesiek wszystkich częstował swoją rybą po grecku (przepraszam, nie lubię ryb ;c). xD Najlepszy był moment składania życzeń i dzielenia się opłatkiem. Z Pauliną tak gestykulowałam, że aż mój opłatek w cieście wylądował, Wero się na mnie rzuciła i piszczała mi do ucha przez trzy minuty, życzenia z Piotrkiem - 'nawzajem' - 'nawzajem'. Słowo to wyraża więcej niż tysiąc słów. :D Nie znoszę dzielić się opłatkiem, jednakże przełamałam się i podeszłam do każdego. Jedne życzenia były kreatywne, drugie troszkę mniej. Wychowawczyni dała nam coś, co mamy na choinkę powiesić. Ma to oznaczać, że jest z nami podczas świąt. Miło z jej strony. ;) Pożegnałam się ładnie ze wszystkimi i wyruszyłam z Emilką na miasto, bo musiałam załatwić kilka spraw. Obczajałam buty, ale w sumie nic ciekawego nie znalazłam. Wszędzie takie tłumy. Szkoda mi tych ludzi. Kupują jakieś rupiecie. Lepiej dać coś od siebie. Prezent taki jest z czystego serca. To moje zdanie. Każdy ma inne. W sumie miałam jechać autobusem o 13:30, ale jakoś na ten o 13:00 zdążyłam. Nigdy nie jechałam w tak wypchanym ludźmi pojeździe, serio. Dobrze, że to tylko 10 km drogi. Kiedy wróciłam do domu było mi tak zimno, że poszłam spać. Mieszanka snów przewinęła się przez mą głowę. Dałam Roksi prezent. Teraz ma dziewczyna dylemat, hahaha. No cóż.


A tutaj Mruczek, którego obiecałam jej dać, jak przegram nasz zakład. :>

Słodki prezencik od Elizy. ♥ Na swój będzie musiała poczekać do nowego roku. :D

Zapomniałam, że dziś miał być kolejny w moim życiu koniec świata. Nie no, ja chyba nieśmiertelna jestem. Przeżyłam wraz z moją klasą ten piękny czas. Mam pełno zdjęć (Wero i Paulina ciągle mnie fotografowały, NO SUPER). Pewnie nic nie dodam, bo ich nie dostanę. Życie jest brutalne. xD

czwartek, 20 grudnia 2012

# 11O. niech żyje wolność!

Nie pamiętam, w którym momencie wczoraj zasnęłam, nawet nie słyszałam swoich siedmiu budzików i sama obudziłam się o 7:06, brawo Klaudia. Z niemieckiego nie umiałam nic, nie miałam dobrze opracowanych pytań do obrazków i pani mnie dziś nie spytała. Jezu, jaka ulga. Od razu tam gdzieś głęboko w środku zaczęło wszystko koziołki z radości robić, bo niedobrze dostawać złe oceny na sam koniec semestru. Na historii chciałam nieprzygotowanie, pan nie wpisał - spoko. Nasza fizyka znowu przybrała charakter godziny wychowawczej. Muszę wziąć jutro mojego 'osiole' i sałatkę. Mama gyrosa zrobiła. Podobno teraz w Wigilię nie obowiązuje już post. Ej, ale czy taka Wigilia ma sens? Pewnie i tak wszyscy trzymają się tradycji. ♥ Piątą lekcją była geografia, miałam zgłosić nieprzygotowanie, ale pan od razu zaczął pytać. Znowu mi się udało. W zasadzie nie byłam jeszcze u odpowiedzi, huehue. Planuję się zgłosić po świętach z biologii, bo jest banalny temat i łatwa piątka do dziennika może wpaść. Pewnie na planach się skończy. xD Od wtorku chodzi mi po głowie piosenka o tytule 'czarny chleb i czarna kawa'. Genialny utwór.
Dziś mama mnie z kuchni wyrzuciła, bo przeszkadzał jej mój nagły atak śmiechu. Nawet nie będę tego tłumaczyć. Mam dziwne poczucie humoru i to co dla mnie jest śmieszne, dla reszty niekoniecznie.

Macie tu mojego brata, bo nie wiedziałam jakie fotki dziś dodać. W związku z tym, że mnie wkurzył (bo jakim prawem on ma pierwszy zająć łazienkę?), zaglądnęłam do folderu 'ufo i inne przypadki'.