# 92. no to czas zakończyć męczący weekend...

... i rozpocząć równie męczący tydzień. Jutro mam dwa sprawdziany (niemiecki i angielski) i znowu liczę na szczęście na chemii, gdyż nawet nie znam treści ostatniego tematu, a nie mam chyba siły, aby coś ogarnąć. Byle do 12:40, bo wtedy kończę lekcje!
Dziś z Olą odliczałyśmy te siedem godzin od rana, haha. Poza tym okazało się, że autobusy się zmieniły i pierwszy byłby dopiero o 9:17 = świetnie, dla nas za późno. Ola chciała złapać stopa, ale jacyś sami straszni ludzie nas mijali. ;o Wreszcie naszym wybawicielem została mama Marleny, dziękujemy. ;) Dziś znowu wielu śmiesznych ludzi spotkałam, m.in. pijany gościu, który wpierniczał sobie cukierki i tak się przy tym śmiał, że ja nie mogłam wytrzymać. Pomińmy to, że za nie nie zapłacił. xD I nasz pan-kolega od chińskiego (wycieczka do ZG w zeszłym roku) snujący się między regałami z ananasem pod pachą. :D Ogólnie gorąca czekolada ze stołówki dla personelu w tesco to marzenie. + Piłam mrożone macchiato, mmmmmm. Taki sam smak jak te z biedronki, tylko inna firma. Fajnie jest szukać gadającego psa w dziale z zabawkami, a później densować w rytm jego muzyczki. <3 Na pks wgl nieogar, grałyśmy w jakąś grę, gdzie trzeba uciekać przed Świętym Mikołajem. oO Nie no spoko, tylko zapatrzyłam się i przywaliłam w wagon...
Kocham Olę za małą pomoc z zadaniem domowym. <3 A ja wracam do niemieckiego, bo jakieś słówka znać muszę, dobranoc. ;)
PS: Znowu pojawiła się czapka, którą miałam kupić rok temu, aaaaaaaa! No to już wiem na co wydam grudniowe kieszonkowe. :D

Hoho, zdjęcia sprzed dwóch lat.

Tu wygląda, jakby ktoś mnie zdrowo grzmotnął w główkę. ^^

 A tu mój brat udaje, że umarł czy coś, Kinga natomiast sobie zasnęła. xD