czwartek, 1 listopada 2012

Święto zmarłych.

Dziś obudził mnie budzik. Patrzę, a tam 7:20. Na początku nie załapałam, że dziś wolne i zaczęłam się w pośpiechu ubierać. W połowie drugiej nogawki spodni oświeciło mnie, że dziś jest ten cudowny czwartek, w którym nie ma ani geografii, ani historii, po czym położyłam się znowu do łóżka. Obudził mnie drący się tata, że zaraz jedziemy na cmentarz... Dziwne, że to 'zaraz' nastąpiło dopiero po dwóch godzinach, okeeej. Dziś jeszcze tak piękna pogoda, że zmokłam jak kura, bo oczywiście pojechaliśmy zapalić znicze w największy deszcz, a nasza rodzina jest tak fajna, że nawet parasolki w domu nie ma. ;)) Ogólnie trampki mi przemokły. Tata powyzywał sobie ludzi i rozładował emocje, dzięki czemu ja później miałam spokój. Znaczy potem miał jeszcze fajne wymiany zdań z Michałem, bo się o jakiś serek kłócić zaczęli, nie wnikam. Dziś szykowaliśmy tam różne jedzenie na stypę w świetlicy. Mimo okoliczności było dosyć śmiesznie i niektóre akcje, jeju. xD Jutro pogrzeb, więc długi weekend w bardzo miłej atmosferze spędzony, nie ma co.

Dodam dziś kilka starych zdjęć, o.














1 komentarz:

  1. o.o ! dziewczyno, rozjebałaś mnie! *__*
    te zdjęcia są cudowne, magiczne.
    pamiętam , że w wakacje też fociłam biedronki, ale z miernym skutkiem ( coś mi sie psuł aparat..), a i zdjęcie babeczek i książyca też chciałam zrobić.
    nie no, podziwiam i gratuluję!

    OdpowiedzUsuń