Osiem lekcji, ból głowy i niemiecki.
Dziś okropny ból głowy, lekcje ciągnęły się niemiłosiernie, w autobusie jak zwykle tłok... Na początek przedsiębiorczość. Hmm... Tak się nudziłam, że zaczęłam rysować słonia. Spoko polski, coś tam o akcie komunikacji. Matematyka też okej, aczkolwiek nie lubię pierwiastków. Historia fajna, bo pan nie pytał, gdyż stwierdził, że nam to obiecał, a było zupełnie odwrotnie. xD Na wychowawczej dowiedzieliśmy się, że w październiku, kiedy to będzie organizowany Dzień Kota, nasza klasa musi zaprezentować Włochy. Kilka fajnych pomysłów już się nam zrodziło w głowach. Na woku dosłownie to samo co na polaku. ^^ + Pan szpanował węgierskim i zapytał Olka o drogę do kostnicy. xd Ale brzmiało to jak pytanie o samopoczucie. No i te nieszczęsne niemieckie, które jakoś przeżyłam. Już na początku poinformowałam panią, że nie ogarniam, także miałam spokój przynajmniej. Znaczy nie, żeby się na kimś wyżywała czy coś. xD Po prostu... Żebym nie musiała za dużo myśleć.
A tu jest focia cyknięta rano, jak szłam na autobus. Taki mały punkcik w blasku wschodzącego słońca to Kajtek (pies sąsiadów, który ma nierówno pod sufitem).
1,4 mniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz