Byle do piątku...
Siema, elo, cześć. Nie lubię poniedziałków. Postanowiłam wstawać trochę wcześniej i teraz mogę na spokojnie herbatkę wypić. Dziś pięć lekcji, bo nie było niemca na ostatniej. *-* Rozpoczęliśmy niemieckim i Viktoria mnie wkopała = musiałam gadać o moim tygodniu, bla bla bla. Za to ja jej nie zazdroszczę, bo w październiku, gdy będzie wymiana polsko - niemiecka i będą u nas w szkole Niemcy, Viktoria będzie służyła za tłumacza, huehue. Dalej była sobie matma, zgłosiłam się do tablicy, pokićkało mi się i mój przebłysk mądrości zniknął, ale to nie z mojej winy. ;c Dalej chemia... Muszę sobie zrobić ostrą powtórkę, bo zapomniałam nawet podstawy, lol. Na angliku test sprawdzający naszą wiedzę, sto pytań, a co! Nawet nie zdążyłam wszystkiego przeczytać. xD Spoko 'pan z kitką', nie mógł wysiedzieć na miejscu, hahaha. Angielski będzie ciekawy przez kolejne trzy lata. No i polski, którego się tak bałam w rzeczywistości nie okazał się taki straszny, a był wręcz fajny. Nawet zgłosiłam się do przeczytania zadania domowego. Nie no... Muszę jakoś podkreślać od czasu do czasu moje zamiłowanie do tego przedmiotu. Po szkole do ksero-grafika po prawie 300 - kartkowy zeszyt. Fajnie, że kosztował prawie 30 zł, zwariowali. ;o Potem jeszcze do księgarni x2. Spoko, nie wierzę już tym ludziom. Chodzę tam codziennie, a oni za każdym razem, że 'n a p e w n o jutro będzie'. Terefere. Potrzebuję niemiecki, bo jak mam się niby uczyć? Spoko pks z Olą, chwilę też z Adrianem. xD No i ogólnie lol, bo ludzie ciągle mylą mnie i Olę, a przecież wcale nie jesteśmy podobne!
* bonusik
Ola, królowa różu, mnie za to zje, ale cóż. ;>
0,9 mniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz