Pamiętacie, jak cieszyłam się, że śnieg już prawie stopniał i ładne słoneczko świeci na dworze? Podchodzę rano do okna, a tam takie coś (zdjęcie krzywe, bo robiłam je funkcją 3D, cokolwiek to znaczy):
Normalnie szczęka mi opadła. Wczoraj miałam trampki, dziś by mi stopy zamarzły. Oczywiście widziałam hipsterów, którzy zapierniczali w conversach przez zaspy śnieżne, ale moich mi szkoda, nawet tych z dodatkowym ociepleniem w środku. Niech jeszcze odpoczną w szafce pod schodami.
Śnieg = śliskie drogi, a z moimi genialnymi podeszwami to już w ogóle. Nie wywróciłam się tylko dlatego, że założyłam dżinsy z krokiem i jedna noga trzymała się jakoś drugiej. Nie ukrywam, było blisko. Wyszłam z domu później niż zwykle, a i tak czekałam jeszcze z 10 minut na autobus, bo postanowił się spóźnić... Śnieg mi napierniczał w twarz. Boże, mam dość. Pojawił się w październiku, a teraz mamy połowę marca i on dalej j e s t. Jutro moje imieniny, mógłby mi zrobić mały prezencik - stopnieć i nie wracać.
Do szkoły przyszłam lekko zakręcona i kazali mi na świetlice iść. Dostałam dyplom i nagrodę (zestaw malarski) za plakat o uzależnieniach (zdjęcie jest w jakiejś notce niżej).
Na matmie zaczęliśmy dział o kątach i tak dalej, więc nawet do tablicy poszłam, ha! Plusik jest. Gdyby tak banalne tematy były cały czas... A przedsiębiorczość mieliśmy w bibliotece, także ogólnie luźniejsze niż zwykle. Pani oddawała kartkówki. Jestem z siebie dumna, bo miałam maksymalną ilość punktów. Z tego przedmiotu to jest dla mnie osiągnięcie. Chyba pierwsza taka ocena z kartkówki. Kolejna się szykuje... To nieważne, bo robiłyśmy sobie słit focie z Krejzolem! <3 Co z tego, że niektóre były takie perfidnie z rąsi i pół klasy nas wtedy obserwowało? ^^
NAJLEPSZA FOCIA, HAHAHA!
Wszystko to takie "twórcze". No nie ważne. Eliza i tak się już do telefonu dopadła i chciała to kasować. Dobrze, że go w ostatniej chwili przechwyciłam, huehue. Na wychowawczej nie chciało się mi jednak poprawiać fizyki. Pójdę w poniedziałek. Będę miała weekend i tak dalej. Graliśmy sobie przez pół lekcji w karty, najpierw w świnię (Wero pasie przez 4 lata, mrrrr), a później w większym gronie w ku ku. Dziwne, że pani wcześniej nie zauważyła, hahaha.
Macie tu krejzi Weronikę. :D
Na koniec wok - dostałam piąteczkę za interpretacje. Mianuję Beksińskiego moim ulubionym malarzem. Sylwia pokazała nam dziś jeden z jego obrazów, którego jeszcze nie widziałam... Genialny. A teraz mamy tematy dotyczące teatru, więc trzeba przygotować pięciominutową scenkę tragiczną z Antygony lub Edypa... Kurde, coś z jajem wypadałoby przygotować. Nie mam na razie pomysłu. Liczę na kreatywność dziewczyn. :3 Po szkole jeszcze odwiedziłam nowy sklep na deptaku, a później na pks poszłam. W sumie mam tak dużo lekcji, że nie jestem chyba nawet w połowie. Z pisemnych to biologia i historia, ale to trzeba się z tematem zapoznać, a dodatkowo muszę skończyć prezentacje na polski o Rembrandcie. Nie ma sensu tego odwlekać, żegnajcie. ;))
Ojej, zapomniałam o najważniejszym! Mamy z Olą załatwioną pracę wakacyjną i to jeszcze nad morzem! Jak fajnie, jejć. *-*