Witajcie! Mamy dziś poniedziałek - dzień, którego nikt nie lubi. Na szczęście nie miałam problemów ze wstawaniem, ale to pewnie, dlatego, iż całą noc głosy w mojej głowie mówiły po niemiecku, połowy nie rozumiałam, ale to szczegół. Miałam dość tych koszmarów.
Autobus oczywiście zapchany, ale nie przeszkadzało mi to. Skoncentrowałam się na muzyce w moich słuchawkach. Przećwiczyłam dialog z Viktorią i powiedziałam pani, że chcemy pierwsze się zaprezentować. Co z tego, że Viki ciągle przypominała mi, że mam na końcu wstać i podać jej rękę, jak sama o tym zapomniała? Hahaha, ogólnie przepraszam, ale nie mogłam powstrzymać śmiechu. Ciągle się na mnie patrzyli. Dostałam pochwałę za "myślenie nad tym, co mówię". Fakt faktem, moje zastanawianie się jest czasami przydługie. Staram się. Zostałam doceniona piąteczką, jupi! Ostatnio była 4+ z mówienia, bo się ścinałam. Teraz wreszcie upragniony stopień. Rozpiera mnie duma. <3 Jeszcze, aby się mi chciało słówek uczyć to byłoby pięknie. Dalej matematyka. Takie tam rozkminianie jednego zadania przez całą lekcję. Ważne, że nie będzie żadnych wejściówek w tym tygodniu, bo pozwoliliśmy na oddanie sprawdzianów jeden dzień po terminie. Tacy fajny jesteśmy! :> Na chemii było mi tak zimno, że nawet zapomniałam się pożegnać z moim kolegą - kaktusem. Ale tę roślinkę fajnie się głaszcze, nie Roksia? <3 Mieliśmy powtórzenie, w pewnym momencie znowu się wyłączyłam. Długa przerwa = spotkanie odnośnie promocji szkoły. Za tydzień mam jeden wolny dzień. *-* A na angielskim znowu jakaś schiza. Nie dość, że już od początku chciało się mi śmiać to potem pan zapytał nas o wyrazy kończące się na literkę "f", a Viktoria, taka pewna siebie rzuciła słówko "fish", co wywołało u mnie dziki śmiech, siema. Oczywiście pan stwierdził, że śmieję się, bo to ja podsunęłam Viki ten pomysł, dzięki. Na koniec jeszcze fizyka. Wiedziałam, że ostatni sprawdzian zniszczy moje starania od początku semestru. Postaram się to jutro poprawić. Właśnie "uczę się".
Kiedy wróciłam do domu, byłam tak głodna, że od razu otworzyłam lodówkę, a tam... nożyczki. Na początku nie załapałam, że ich tam powinno nie być. Wyciągnęłam jogurt i szczęśliwa powędrowałam w stronę krzesła. W połowie się zatrzymałam i cofnęłam do lodówki. Zaczęło mnie zastanawiać, co do cholery jasnej, nożyczki robią w naszej lodówce? Przemknęło mi przez myśl, że może mama wpadła na jakiś genialny pomysł, więc ich nie ruszałam. Wtedy Michał przyszedł zrobić sobie kanapkę i zapytałam go czy wie po co mama je tam włożyła. Ten złapał się za głowę, wyciągnął nożyczki i poszedł z nimi do szuflady, z której wyłoniły się... parówki. Widzę, że mam nieźle zakręconą rodzinkę. Przepraszam, nie wiem po co o tym napisałam. Moja mama się prawie łyżeczką zadławiła (wpierniczała moje lody właśnie), kiedy jej tę historię opowiadałam.
A wiecie, że jutro jest piękny dzień? Okazało się, że mam do szkoły na godzinę 10, bo nie ma pani P., więc sprawdzian z polskiego też przepada! :D Do tego murzyny zrobiły mi prasówkę, więc lofciam je! Nie no, też coś poszukać muszę. ;)
A u mojej babci urodziły się dziś trzy cielaczki, także postanowiłam dziś wstawić taki gif (zainteresowanym radzę użyć podglądu - klik w zdjęcie, jeśli ktoś nie wie):
Nożyczki w lodówce?
OdpowiedzUsuńJa nie dawno szukałam herbaty w lodówce,i ładowarki w szafie o_O
Nie cierpię jeździć autobusami,ale jestem niestety zmuszona..XD bo codziennie dojeżdzam nimi do szkoły,ale i tak nie zwracam na innych uwagi..tag,muzyka:3
Nigdy nie widziałam cielaczków :c
NA ŻYWO OCZYWIŚCIE HAHAH , TAKICH MAŁYCH XD
OdpowiedzUsuńLadniutko Ci w czarnej szmince. I uroczy masz naglowek xd
OdpowiedzUsuńJa tak samo chciałabym,ale nie ma czasów a ni temtów. :c Więc...zawsze jak masz jakiś temat np.do przemyśleń,czy coś,mozesz podrzucić. <3
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię siedzieć w domu..już czasem nawet na kopie nie mam co robic. :o
<3
Ja ostatnio zostawiłam w lodówce komórkę :D
OdpowiedzUsuńCałe szczęście że nie muszę jeździć autobusami raz na pare lat pojadę i się tlyko nadenerwuję.
To wszystko wyjaśnia. :D
OdpowiedzUsuńNie powinnaś malować ust na czarno. xD Tzn. Mój chłopak mówi, że jak dziewczyna maluje tak usta to ma czarny pas w obciąganiu. Nie wiem czy On to sobie wymyślił, ale no wiecznie będzie mi się to tak kojarzyło xD
A krówki mnie przeraziły! :D
lodówka to podejrzane miejsce xd
OdpowiedzUsuńMi własnei czesto sie zbiera na sentymenty.. XD
OdpowiedzUsuńto słodkie :3
A co chcesz dodać?XD jaką piosenke?;3
Mój chłopak ma głupie pomysły. xD
OdpowiedzUsuńA co do dziwnych rzeczy w lodówce, to ja kiedyś w niej znalazłam czajnik xD
Matko współczuję Ci co chwila tych koszmarów :O
OdpowiedzUsuńmybeautifuleveryday.blogspot.com
Biedna ty jesteś z tymi snami O.O
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Jejciu, aż chce się żyć, teraz jeszcze musimy wygrać nasz konkurs i będziemy bogate :D ewentualnie zwiedzimy Warszawę :D
OdpowiedzUsuńte koszmary to jakaś udręka..
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do siebie!
Jejku nie zazdroszczę koszmarów,ja dawno ich nie miałam :)
OdpowiedzUsuńfajne krowy, ale wolałam sarenki :D
OdpowiedzUsuńwiosna! odżywamy.. ;)
hahahah mama Ci wpierniczała lody. nieładnie.
nożyczki w lodówce, ciekawe :D
OdpowiedzUsuńwspółczuje Ci tej codziennej jazdy autobusem, ja 2 lata temu musiałam na tańce dojeżdżać autobusem, męczące.
aww, cielaczki *o*
ale ślicznie wyszłaś na tym zdjęciu, ładnie Ci w czarnej szmince ;o
ja w czarnej szmince znając życie wyglądała bym jak.. lepiej nie mówić :D
historia z parówkami hahaha, świetna :D
OdpowiedzUsuńNo, w moim domu do tej pory nikt nie wie jak On się tam znalazł. XD
OdpowiedzUsuń