środa, 19 grudnia 2012

# 1O9. kling, glöckchen, klingelingeling.

Przeżyłam! Przez takie dni jak dziś człowiek zaczyna fiksować i śpiewa niemieckie kolędy. Ba, nawet rozumie sens ich słów. W takiej sytuacji powinnam się już zastanowić nad sobą, zdecydowanie. Z racji tego, iż nienawidzę śród - ciągną się one niemiłosiernie. Pierwszą lekcję spędziłam oczywiście w szatni. Chciałam ogarnąć wos, ale się mi nie udało. I dobrze, bo nie było żadnej kartkówki. Nawet pani z prasówek nie pytała. Nie wiem po co ja je robię. Dostałam czwóreczkę ze sprawdzianu. Niedługo pewnie kolejny będzie. Następnie lekcja biologii. Zdecydowanie najbardziej ją lubię. Dostałam piątkę ze sprawdzianu, wywalczyłam jeden punkt. ♥ No i zrąbałam najłatwiejsze zadanie - z krzyżówkami. Tak to jest, jak człowiek jest ograniczony. A rzeczy, których nie umiałam napisałam dobrze, nawet mutacje. Czasami warto strzelać. Kolejna przedsiębiorczość... Wychodzi na to, że pani oczekuje od nas spędzenia wigilijnego wieczoru z książką na kolanach. No kurde. Świetne święta się szykują. Miałam nadzieję, że odpocznę... Co do polskiego to wyłączyłam się z lekcji. Fajnie jest rozmyślać o różowych królikach hasających po zielonej trawce. To relaksuje. Serdecznie polecam. Na wf lekcja aerobiku, ale układ też z trudem do mnie docierał. Już o matematyce nie wspomnę, bo gdyby nie fakt, że siedzę w pierwszej ławce - pewnie bym zasnęła. Na niemieckim nowy dział. Fajne, że nasza pisemna wypowiedź została przekształcona na wypowiedź ustną, a ja, cholera, nie umiem mówić. Znaczy po niemiecku. Śpiewać owszem: kling, glöckchen, klingelingeling. Na koniec jeszcze ta nieszczęsna historia i jak człowiek ma czytać tekst (a nawet cztery!) ze zrozumieniem, kiedy ktoś ciągle nawija? Napisałam tam takie bzdury, ale to była dziewiąta lekcja. Już wcale nie myślałam. Potem szybko na plastykę. Pożyczyłam sobie farby. Będę malować, huehue. Muszę się do ksero-grafika po białą wybrać. Dwie dychy w tą czy w tą i tak różnicy nie zrobi. Oli coś dziś odwalało. Opowiadała mi piękne historie ze swojego życia, taaaa. Jutro niby pięć lekcji, ale za to ciężkich - niemiecki, niemiecki, historia, fizyka, geografia. Boże, zlituj się. Dobrze, że z histy i geo mam jeszcze niewykorzystane nieprzygotowania, bo dziś przyswajalność przeze mnie wiedzy jest bardzo niska.



9 komentarzy:

  1. Kurde jakie piękne zdjęcia <3
    No patrz, ja też przeżyłam te męczące dni ! :)
    mybeautifuleveryday.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. kling glockchen też śpiewałam ostatnio na niemieckim XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Tym razem trafiłam na Coldplay - paradise. :D
    No, ja odpoczywać będę po świętach. Teraz muszę robić sałatkę na wigilię, a później porządki, przystrajanie domu, gotowanie... Także sporo mnie jeszcze czeka :D
    Plus ten, nienawidzę niemieckiego XD

    OdpowiedzUsuń
  4. 5 z biologii, dziewczyno jak ty to robisz ;o
    podziwiam Cię :D

    OdpowiedzUsuń
  5. aerobik i plastyka, jak dla mnie niezły dzień :D

    OdpowiedzUsuń