czwartek, 13 grudnia 2012

# 1O3. nie ma to jak cały dzień na mrozie.

Już nawet nie wspomnę, że Eliza przerwała mi w nocy sen o procesie semikonserwatywnym DNA... Za dużo biologii w mej głowie. Sen miał charakter 3D, lol. Był tak fajnie kolorowy, a tu nagle Courtney Love śpiewać zaczęła. Mama mnie po piątej obudziła. Autobus o 6:07. Ciemno było jeszcze. ;o Poszłam sobie na deptak. Mam pomysł na zdjęcia, hohohoho! Nagle weszłam w ciemną uliczkę, bez ludzi, a ktoś gwizdać zaczął. Brawo dla tego pana, przed którego wyplułam prawie serce ze strachu. xD I myślałam, że wiem, gdzie jest katolik, ale po ciemku... Coś mi nie wyszło. Dobrze, że skojarzyłam dziewczynę z tej szkoły i poszłam za nią.
W autobusie miałam dziwne siedzenie i nigdy już nie usiądę wśród ludu z gimnazjum. Matko, ile oni hałasu robią... Odzwyczaiłam się już przez te pół roku. Żeby jeszcze te wypowiedzi były mądre lub chociaż w niskim stopniu zabawne. Eliza z gorączką nieźle ich hejtowała. Brawo dla niej, bo ja nie wytrzymałam i włączyłam sobie Pottera. Niesamowicie spieprzyli ten koniec w filmie. Gdyby wyglądało to jak w książce - byłoby magicznie. xD
Dzień bardzo spoko! Wycieczka do Drezna udana. Ach, nasza interpretacja dzieł sztuki. Nie lubię takiego malarstwa. Obrazy malowane na jedno kopyto. Jeden (podziurawiony facio) utknął w mej głowie. A te wszystkie zdechłe kury, kicające króliki czy diabły na słoniach to nic fajnego. Mamy nowych kolegów z naszej szkoły, którzy myśleli, że mówimy po niemiecku, najs. xD Porcelanowe zwierzęta były genialne. *-* Wiecie, że August II miał 300 dzieci? Zresztą z niego to w ogóle był niezły imprezowicz. W pewnym momencie zgłodniałyśmy, więc wyciągnęłam pierogi, ale babka z szatni tak na mnie spojrzała, że zrezygnowałam z jedzenia... A ołtarz w stylu rokoko to coś naprawdę pięknego! *-* I jedzenie w niemieckim chińczyku też na plus. Nauczyłam się wpierniczać tymi pałeczkami, mmmmm. W galerii znowu się na mnie ludzie dziwnie patrzyli. Już nawet nie można pić herbaty z termosu w moim Osiole (tak nazywa się mój kubek)? -.- I tyle Chińczyków wszędzie było, że o mamo. Ten cały bożonarodzeniowy rynek ma swój klimat. Jeśli uda się mi skleić filmiki w jakąś logiczną całość to pojawi się tu jakaś przekrojówka z dnia wczorajszego. Zdjęcia lepszej jakości będą po weekendzie, gdyż nie wzięłam aparatu swojego. Za to Eliza niezawodna w każdej sytuacji. :D
No i przypomniało się mi, że już kiedyś byłam w tym mieście - podczas obozu plastycznego w szóstej klasie. xD


Klucz sobie leciał, oczywiście telefonowe zdjęcia...


Wehrmacht markt.

Takie tam sobie śmieszne manekiny. :D

2 komentarze:

  1. Zdjęcia są śliczne :). Kocham chińczyzne !!!
    Pozdrawiam Zakręcona gabi :)
    Zapraszam do siebie w wolnej chwili ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. w jakiej miejscowości byłaś? :D

    OdpowiedzUsuń