Nie cierpię moich 834922509026 budzików, które dzwonią co minutę. Rano spoko w autobusie, trochę pośmiałyśmy się z Oli koleżanki. ;-) Na początek dwa polaki i ogólnie Edyp był dziś na tapecie. To jest tak chora tragedia. Patologia tam panuje. ;o Muszę nauczyć się jeszcze opowiadać tragedię, mit i jakieś tam pojęcia związane z teatrem i dramatem antycznym, mmmm. Później matematyka, na której wejścióweczka i chyba coś namieszałam, ale to przecież norma. :> Reklama na przedsiębiorczość musi być gotowa na 21 listopada, a ja dalej nie wiem co ostatecznie tam pokażemy... Fizyka spoko, nawet zadanie domowe miałam poprawnie zrobione. Rozwijam się, jak nic. Kultura spoko, opowieści o psycholach z Niemiec, którzy w obozach koncentracyjnych zaszywali w łydkach Polaków żużel czy żarówki, a później po nich skakali... Straszne to było! No i oczywiście dwa niemieckie na dobry koniec dnia = luzik. Kolejny sprawdzian w przyszłym tygodniu. Muszę dialog ogarnąć wreszcie. Zaraz kąpiel, kawa i trzeba to dziś zrobić. W sumie Natalia już mi większość wysłała. Muszę tylko wpleść tam swoje pięć groszy.
Jutro religia, biologia, wos, przedsiębiorczość, polski, wf i matematyka, a o 16:00 wystawa prac z obozu... Ciekawe kiedy ogarnę historię, geografię i niemiecki.
Dałny, wszędzie dałny... ;D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz