Dziś idąc na przystanek (oczywiście, jak zwykle spóźniona) zobaczyłam oddalający się autobus, który pierwszy raz przyjechał tak wcześnie. Dobrze, że rano przez moją miejscowość prują aż cztery autobusy. Zawsze jeżdżę z tym samym kierowcą, ale ostatnio jakiś gburowaty się zrobił. Pewnie kanar przyłapał kogoś bez biletu podczas jego kursu, a wiadomo, że wtedy kierowca też płaci. Swoją drogą, praca takiego kontrolera biletów jest bardzo nużąca i monotonna. Już po ich wyglądzie to widać.
W szkole oczywiście na początek język niemiecki, bo przecież dzień bez tego przedmiotu jest dniem straconym. -_- I nie mam połowy notatki (jak większość klasy!), a w środę kolejna kartkóweczka. Następnie była matematyka i ja naprawdę próbuję słuchać, ale moje myśli zawsze zmierzają na inny tor, przez co muszę zacząć ogarniać matmę w domu. Dziwne zjawisko, bo nigdy się z niej nie uczyłam (chyba, że jakaś teoria). Na fejsie coś piszą, że przekładamy jutrzejszy sprawdzian. Mi tam w zasadzie obojętnie. Chemia - oczywiście poprawa, której nie skomentuję. Chcę już zakończyć ten dział i mieć spokój. Wreszcie zaczynamy coś normalnego. *-* Na angliku ogarnialiśmy jakiś konkurs o hiv, pytania dość dziwne - 'czy jeśli nie uprawiasz seksu w młodym wieku to jesteś dziwolągiem?'... Ciekawe, kto to wymyślał, hahaha. No i oczywiście mój zapłon, gdy pan opowiada jakieś żarty typu 'walentynki to ulubione święto murarzy'. xD Wszyscy zajęli się oczywiście już czymś innym, a ja 'aaaaaaaaa o to chodziło', spoko. Na koniec polski i niesamowicie mnie jara piątka ze sprawdzianu (w formie rozprawki). Zapomniałam tylko o jednym przecinku. ;o Dużo daje takie pisanie bloga. Człowiek stara się, aby jego słowa składały się w logiczną całość, stosuje interpunkcję. + Miałam dziś prezentację o gotyckich katedrach we Francji, więc druga piąteczka wpadła. Jutro nie ma pani, więc mam do szkoły na godzinę 10, jak fajnie! *-* Poszłam jeszcze na 'douczanie' z fizyki i właśnie takie lekcje przywracają mi wiarę w ludzi. xD Chyba zrozumiałam ten dział. Oczywiście teorię muszę wkuć, ale to nie wydaje się aż tak straszne.
Jutro mamy w zasadzie luzik, bo przychodzimy na trzecią lekcję dopiero - matematyka, następnie jest przedsiębiorczość (jeszcze filmiki będą prezentować), fizyka/ddw czy coś (spotkanie z pedagogiem?) oraz kultura.
Polecam tę piosenkę, jakoś tak ostatnio wpadła mi w ucho. :D
+ Takie tam zdjęcie mandarynek, bo nie mam nic na pulpicie lepszego, a w foldery nie chce się mi zaglądać.
I następna blogerka robi mi smaka na owoce :P Ah dziewuchy! Jak jedna nie ma mandarynek to druga kiwi albo jakieś monte :P
OdpowiedzUsuńAhhh ta szkoła :P ble ble ble
Obserwuję Twojego bloga :)
O tak czytanie i prowadzenie bloga dużo daję !
OdpowiedzUsuńNom... ja nawet blisko Zielonej Góry mieszkam, ale teraz studiuję we Wrocławiu :]
OdpowiedzUsuńłooo no to masz blisko :) Ja Głogów- ale teraz Wrocław. Studiuję psychologię :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCiekawy wpis!:)
OdpowiedzUsuń:) dzięki
OdpowiedzUsuńhttp://santhanaz.blogspot.com
mmm mandarynki !!
OdpowiedzUsuńkocham mandarynki. *_*
OdpowiedzUsuńmandarynki <3
OdpowiedzUsuńteż uwielbiam surrealizm :) żałuję, że nie umiem malować. w mojej głowie same układają się obrazy :)
OdpowiedzUsuńzapraszam na konkurs! do wygrania wymarzona para butów! :)
http://adriannaislookingforastyle.blogspot.com/2012/11/konkurs.html
Właśnie wcinam mandarynkę. ;D
OdpowiedzUsuń