Cóż... Wakacje się kończą. Ostatni tydzień wolności. Jak je spędziłam? Najpierw u babci, później u drugiej, obóz w Niemczech, wczoraj wróciłam z weekendowego wypadu w góry z rodzicami. Jestem z nich zadowolona, ale perspektywa przyszłego roku jest o wiele bardziej kolorowa.
Sobotni Dinopark, bo "słit focia z dinozałzrami" musi być.
Może zacznę od opisu obozu graficznego. A Karpacz z rodzicami opiszę w następnej notce. Na czymś w tym rodzaju byłam już szósty raz. Nie potrafię opisać, jak duży kontrast jest między zeszłorocznym (odbywającym się w Polsce) i tym, z którego wróciłam kilka dni temu. To się nawet w głowie nie mieści. Polska - niby taki biedny kraj, a: domki nowe, w każdym łazienka (prysznic z hydromasażem, który Ola oczywiście zepsuła xD), telewizor, minikuchnia, pełno dobrego jakościowo picia, słodyczy, codziennie świeże owoce, polskie obiady, n o w y sprzęt malarski, minus - multum komarów. A Niemcy? No niby nowe wyposażenie domków, ale kurde...
... takie pająki?!
Jak zobaczyłam go pierwszego dnia nad moim łóżkiem to myślałam tylko o jego śmierci. Przyszedł Bartek i stwierdził, że pająka "wyniesie na dwór"... Na szkicowniku. Oczywiście pająk gdzieś spadł. 10 dni spałam w łóżku z Olą. Dokonałyśmy egzekucji na siedmiu lub ośmiu naszych włochatych "przyjaciołach". A co było najgorsze? Kąpię się pod prysznicem, patrzę w taką strzelinkę, a tam te nóżki... Aż mnie odrzuciło. Ale dobra, schował się. Spłukuję włosy z szamponu, podnoszę głowię i znowu... Jakie traumatyczne przeżycie. Szatan kąpał się na luzie, a potem Kasia, nieświadoma niczego. Siedziałam na toalecie po turecku i widziałam tylko, że ma stopy odwrócone w naszą stronę. Zdziwiło mnie to i zapytałam czy się go nie boi, odpowiedział mi jej pisk. No i jak Ola się kąpała to zaczęła tak piszczeć, że Szatan myjący zęby nie wiedząc o co chodzi ze szczoteczką w buzi odbił się ze strachu o kabiny. HAHAHA. Genialny widok. A później Michał stwierdził, że zabił pająka, bo wyszedł w ich łazience. Jasne. Ja ciała nie widziałam. No, ale Bartek zatkał szparę papierem toaletowym i życie stało się łatwiejsze.
Kolejnym minusem tego obozu było jedzenie. Jak można zaserwować na obiad kaszę mannę z polewą truskawkową albo jajecznicę z ziemniakami lub posłodzoną kapustę kiszoną? Nie mówiąc już o ziemniakach z twarożkiem i olejem lnianym. Dobrze, że nie muszę czegoś takiego jeść na co dzień. Chyba dwa razy obiad był w miarę ogarnięty. Nawet mam zdjęcie. xD
Wtedy właśnie marzyłam o frytkach. <3
Na co nie mogę narzekać? Na brak komarów i na genialnych ludzi. <3 Mój filmik, jako hit obozu, siema. Nic w nim śmiesznego nie było. Oglądanie spadających gwiazd w siedem osób, granie w oszusta (w pewnym momencie już mnie nie sprawdzali, huehue. jestem mistrzem), prawo dżungli, Michał - turysta, praca na powietrzu, robienie pizzy, straszenie Bartka (no mam trochę wyrzuty sumienia, ale należało się mu xD), obserwowanie pełni, karmienie królików, nawet oglądanie jakiegoś buddyjskiego filmu, klapki (ja od samego początku wiedziałam, że to był Chińczyk), kręgielnia, grill, ognisko, "Kohle, Kohle, Kohle", netto, emo Ola, koń na sprężynie, zasłonka od prysznica, dziwne uszy, grupa impra (MARZENIA!), Niemcy, jako idealne klonu znanych nam Polaków, głupie filmiki, dudy z jakiejś kozy, zdjęcia w Wallym, zoo i gibony, mój kolejny wywiad w gazecie, muzeum ze starymi zabawkami, jeeeeeeezus. *-* ZAJEBISTE WSPOMNIENIA. <3
Mój filmik był z efektami tego typu. (:
Prawo dżungli.
Oczywiście gram w Pou. xD
Görlitz z Olą. :D
Michał rozczula się nad smakiem polskiego Grześka. :D
Wally. xD
Obuwie, jak dla klauna. :D
Niemiecka Magda - mistrz kręgli. :D
Papugi w zoo. :D
GIBONY. <3
Wystawa.
Ognisko. *-*
Jeny, siema. xD